Kamil będzie starszym bratem, czyli...

Kamil będzie starszym bratem, czyli...

reklama

Kamil będzie starszym bratem, czyli jak przygotowałam dziecko do narodzin malucha

Mija pięć miesięcy, od kiedy nasz Dzidziuś jest razem z nami. W moim brzuchu oczywiście. Postanawiamy powiadomić o tym Kamila. Zwlekaliśmy z tą nowiną przez kilka miesięcy, aby czas oczekiwania na narodziny dziecka nie był dla trzylatka zbyt długi, a jednocześnie był wystarczający do oswojenia się z myślą o nowej przyszłości.

Według przewidywań, wiadomość zostaje przez Kamila zupełnie zignorowana. No cóż, przed nami jeszcze ponad 3 miesiące do porodu. Wyznając zasadę, że "nic na siłę", postanawiam na początek dyskretnie wspominać o maluchu i czekać na zainteresowanie synka. Na próżno. Zmieniam więc taktykę. Opowiadam Kamilowi o tym, jak on rósł w moim brzuszku. Mówię, że najpierw był jak ziarenko maku, potem jak czeresienka, truskawka, śliwka, a potem papryka. I miał malutkie rączki i nóżki, którymi ruszał, ale na początku ja nic nie czułam. Gdy troszkę urósł, kopał mnie od środka brzucha i wtedy razem z tatusiem ogromnie się cieszyliśmy. I kochaliśmy go bardzo za to, że z nami jest. Kamil zawsze słuchał z przejęciem. A ja opowiadałam o rozwoju Kamila, nigdy o nowym dzidziusiu.

Pewnego dnia Kamil przyszedł do mnie z wiadomością, że on też ma dzidziusia. I pokazał na różowego misia, towarzysza swoich zabaw. Pogratulowałam mu cudownego dziecka i od tej pory nastała "era dzidziusia". Różowy dzidziuś był noszony, przytulany i całowany. Dzidziuś rosnący w moim brzuchu mógł tylko pozazdrościć, o nim w towarzystwie Kamila nie mówiło się wcale.

Po kolejnej wizycie u lekarza przyniosłam nagrany na kasecie odgłos bicia serca naszego dziecka. Z obojętną miną włączyłam nagranie synkowi, wyjaśniając o co chodzi. "To dzidziuś ma serduszko ?" - zapytał. Potraktowałam to jako zachętę do kolejnych opowieści. Było to jednocześnie przygotowanie do rodzinnej wyprawy na pierwsze USG. Postanowiliśmy pójść wszyscy, w końcu to była sprawa całej naszej rodziny. Opowiadałam więc Kamilowi o telewizorku, w którym zobaczymy naszego dzidziusia, jego brzuszek i kosteczki. Zdziwienie moje nie miało granic, gdy mój zwykle rozbrykany trzylatek usiadł spokojnie na kolanach taty i z przejętą miną obserwował skaczącego na monitorze malucha.

Być może wizyta na USG pomogła Kamilowi w uświadomieniu sobie obecności dziecka, bo po kilku dniach po raz pierwszy głośno o nim powiedział. Było to w sklepie obuwniczym. Kamil dotykał wszystkie buty, a jedne szczególnie przypadły mu do gustu. "Kupimy" ? - zapytał. Buciki były malutkie, o czym musiałam poinformować moje dziecko. "Ale ja chcę kupić dla dzidziusia" - usłyszałam cudowną odpowiedź. Od tego momentu opór Kamila przed rozmowami o maluchu zdecydowanie się zmniejszył.

Mniej więcej w tym czasie nasz dzidziuś zaczął odbierać dźwięki, które dobiegały z otoczenia. Kamilowi ciężko było w to uwierzyć, więc opowiadałam mu, o słowach, które do dzidziusia docierają, o muzyce i o tym, że po urodzeniu rozpozna nasze głosy. Wyciągnęliśmy z szafki starą pozytywkę Kamila, którą synek uroczystym gestem przekazał dzidziusiowi. Teraz maluch budził się, relaksował i zasypiał przy dźwiękach kołysanki Mozarta, z pozytywki nakręcanej rączkami Kamila. Często leżeliśmy przytuleni i oczami wyobraźni patrzyliśmy jak nasz dzidziuś (rozmiarów arbuza) ssie swój paluszek i macha do nas rączką. Wiele radości dostarczały nam również wspólne zabawy z maluchem w brzuchu. Lubiliśmy zgadywać, czy dzidziuś wystawił rączkę czy swoją piętkę. Głaskaliśmy go i śpiewaliśmy mu piosenki. Czasami Kamil rysował coś dla dzidziusia, a któregoś dnia przyniósł nawet album ze zdjęciami, aby maluch poznał całą rodzinę. Zawsze towarzyszył nam różowy "dzidziuś" mojego synka, który wspierał Kamila i dawał poczucie bezpieczeństwa w tej nowej sytuacji.

Gdy zaczęłam kompletować sprzęty dla dzidziusia, Kamil zapytał mnie, czy łóżeczko może stać u niego w pokoju. Oczywiście zgodziłam się, a Kamil zapewniał, że będzie opiekował się dzidziusiem. Mówiłam, że z takim maluchem są często problemy - cały czas śpi, a jak nie śpi to płacze i trzeba go przewijać i kąpać. Nie chciałam, aby Kamil rozczarował się dopiero po urodzeniu dziecka. Miałam też nadzieję, że synek sam znajdzie pozytywne strony obecności malucha. Ustaliliśmy, że Kamil będzie najlepszym "kąpielowym ekspertem" i naczelnym pomocnikiem taty od podtrzymywania dzidziusiowi główki.

Rozpoczęłam także opowieści o porodzie, mimo, iż synek wcale o to nie pytał. Chyba nie wiedział jak zapytać, a ja chciałam przekazać mu informacje w sposób naturalny, stosowny do wieku i osobiście, nie czekając aż zrobi to ktoś przypadkowy. Tłumaczyłam więc, że dzidziuś specjalnym otworem wyjdzie na zewnątrz i wtedy będzie można już tak naprawdę go przytulić.

Kamil coraz bardziej przeżywał kolejne czkawki dzidziusia, dopytywał jak się czuje i czy maluch się cieszy z głaskania starszego brata. Gdy poszliśmy do zaprzyjaźnionej położnej, aby poćwiczyć parcie, zażartowałam, że skoro tata dzisiaj nie mógł z nami przyjść, to Kamil będzie moim pomocnikiem.

Jakież było moje zdziwienie, gdy mój trzylatek pomagał mi wygodnie się ułożyć, podtrzymywał głowę i trzymał za rękę. A potem przyznał, że chce, abym dobrze urodziła dzidziusia. Wzruszające, tym bardziej, że z pewnością nie wiedział o czym mówi, wiedział jednak, że chce pomóc.

Mimo, że nasz dzidziuś był widoczny tylko w postaci mojego brzucha, wiele robiliśmy z myślą o maluchu. Codziennie o nim rozmawialiśmy, o tym co może teraz czuć i jak wygląda. Jednocześnie pokazywałam Kamilowi książeczki ze zdjęciami maluchów przed urodzeniem. Opowiadałam też mojemu synkowi, jakie są zalety bycia dużym dzieckiem (takim jak on), które umie chodzić, mówić i wiele rzeczy robić samodzielnie. Zawsze wtedy Kamil cieszył się, że jest taki duży, mądry i dzielny. I zadziwiająco dobrze pamiętał o istnieniu naszego dzidziusia. Kiedyś poprosił mnie o pohuśtanie. Gdy jego przyjaciel się oburzył, że za nisko, Kamil powiedział: "moja mama ma w brzuszku dzidziusia i nie może się męczyć, żeby nas mocno rozhuśtać".

Gdy nadszedł dzień wybierania imienia, zrobiliśmy jak zwykle rodzinną naradę. Kamila zdanie traktowane było bardzo poważnie. Nie znaliśmy płci dzidziusia, a Kamil wspominał czasami, że czeka na braciszka. Wybraliśmy dwa imiona chłopięce. Omawianie imion dziewczęcych przerwaliśmy na literze "a". Zanim jednak dokonaliśmy końcowego wyboru, Kamil zaczął nazywać naszego dzidziusia Agatką. I tak już zostało.

Gdy przytulaliśmy naszą córeczkę, urodzoną prawie 3 tygodnie za wcześnie, bez ostatecznie wybranego imienia, tylko przez chwilę mieliśmy wątpliwości. Imię wybrane przez starszego brata, samo dopasowało się do małej dziewczynki. A Kamil z przejęciem prezentował gościom: "chodźcie, pokażę wam moją braciszkę Agatkę. Mama mówi, że z takimi dziećmi są czasami problemy, ale ona jest fajna..." Cieszyłam się wtedy, że Kamil poznał i polubił swoją siostrę, zanim ujrzał ją w rzeczywistości.

Daria Żarczyńska

Wychowanie dziecka - przeczytaj pozostałe nasze artykuły.

Rozwój dziecka w wieku przedszkolnym - kliknij tutaj.

Ocena: z 5. Ocen:

Ten tekst nie ma jeszcze oceny. Dodaj swoją!

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: