Czy rodzice powinni być przyjaciółmi swoich dzieci? To zły pomysł

Czy rodzice powinni być przyjaciółmi swoich dzieci? To zły pomysł

Czy rodzice powinni być przyjaciółmi swoich dzieci? Oczywiście chcę, żeby moje dzieci mnie lubiły! Chcę, żeby uważały, że jestem mądra, zabawna i wspierająca, ale nie pragnę być ich najlepszą przyjaciółką. Przyjaciół szukam wśród osób dorosłych, a z dziećmi buduję przyjacielskie relacje, ale pozostaję ich mamą. Jak wygląda różnica? 

Czym jest przyjaźń?

Najprościej - to wzajemna relacja, w której każda z osób wspiera drugą, nie mając specjalnych oczekiwań. Przyjaźń jest ściśle egalitarna i żaden z partnerów nie sprawuje władzy nad drugim. Tymczasem relacja rodzic-dziecko taka nie jest. Powinna opierać na hierarchii i mieć jasno wytyczone granice, kiedy należy zachować dystans, a w jakich obszarach potrzebujemy zbudować prawdziwą bliskość. 

Moim zadaniem jako rodzica jest przygotowanie dziecka do życia. Powinnam dać mu takie umiejętności, dzięki którym będzie w przyszłości potrafiło dokonywać dobrych i bezpiecznych wyborów. Powinnam je chronić i wspierać, ale jednocześnie wymagać i korygować niektóre zachowania.  Pewnie, że czasami czuję pokusę, żeby odpuścić, zrezygnować, że być może byłoby przyjemniej zostać najlepszą kumpelą. Dlaczego tego nie robię?

reklama

Dlaczego nie staję się najlepsza przyjaciółką moich dzieci?

W swojej książce The Narcissism Epidemic autorzy Jean Twenge i W. Keith Campbell zauważają, że rodzice, którzy próbują zaprzyjaźnić się ze swoimi dziećmi mogą mieć trudności z egzekwowaniem zasad i stawianiem granic, co w rezultacie jest... niekorzystne i przysparza mnóstwa problemów.

Podobne zdanie podziela lekarz rodzinny i psycholog Leonard Sax, w książce zatytułowanej The Collapse of Parenting. Zauważa on, że zaczęła panować swego rodzaju obsesja, żeby być kumplem dziecka, skupiać się na jego dobrym samopoczuciu i zadowoleniu. Zamiast dawać rzeczywiste wsparcie zapewniając stabilność, wprowadzając równowagę, ucząc odpowiedzialności, pozwalając dziecku popełniać błędy oraz ponosić konsekwencje podjętych przez nie decyzji.

Dr Sax obserwuje również, że rodzice coraz częściej dają dziecku możliwość wyboru w sytuacjach, kiedy coś nie powinno podlegać dyskusji. Na przykład podczas wizyty u lekarza rodzice próbują negocjować, czy dziecko pozwoli się zbadać.

Powiedzenie: Otwórz buzię i powiedz: „Aaaa”, nie jest pytaniem” - pisze Sax. -  Tymczasem rodzice nie są w stanie mówić do swoich dzieci zdaniami w trybie oznajmującym. Każde zdanie kończy się znakiem zapytania.

W książce dr Sax przedstawia dane dokumentujące dramatyczny stan zdrowia psychicznego amerykańskich dzieci. I twierdzi, że wzrost poziomu otyłości, depresji i lęku wśród młodych ludzi jest w dużej mierze konsekwencją tego, że rodzice pozwalają swoim dzieciom przejmować kontrolę.

Również psychologowie apelują, żeby te dwie etykiety – rodzic i przyjaciel –oddzielić, jeśli dziecko ma w wyrosnąć na zdrowego emocjonalnie człowieka.

Ostrzegają, żeby nie czynić z dzieci powierników i nie dawać im złudnego wrażenia, że mogą decydować o wszystkich ważnych sprawach. Dziecko może mieć opinię na jakiś temat, może coś lubić, a czegoś nie, ma też prawo tę opinię wyrazić, ale musi wiedzieć, że ostateczną decyzję podejmują dorośli. I mam pewność, że nawet nastolatek nie jest moralnie, emocjonalnie ani intelektualnie przygotowany do pełnienia roli powiernika (nawet takiego mimochodem) i przejmowania odpowiedzialności za życie rodziny. On potrzebuje znać normy i mieć autorytety. Nawet jeśli będzie chciał je burzyć i zmieniać.

„Są dwie trwałe rzeczy, które możemy dać w spadku naszym dzieciom: pierwsze to korzenie, druga – to skrzydła” - W. Hodding Carter

A uwierz, że możesz zbudować między wami bliskie relacje, ale nadal pozostawać dorosłym.  Dlatego możesz być przyjacielska/i i wspierająca/y, jednocześnie wymagając wykonania zadań i przestrzegania umów. To daje poczucie bezpieczeństwa i tworzy układ oparty na szacunku oraz pewności. Ułatwia wychowanie, bo z jednej strony reagujesz na potrzeby emocjonalne dziecka, a równocześnie tworzysz strukturę, wyznaczasz granice i tworzysz jasne zasady.

Bardzo pięknie pisał Korczak: „Wychowanie dziecka to nie miła zabawa, a zadanie, w które trzeba włożyć wysiłek bezsennych nocy, kapitał ciężkich przeżyć i wiele myśli…” „Dziecko jest cudzoziemcem, nie rozumie języka, nie zna kierunku ulic, nie zna praw i zwyczajów. […] Potrzebny przewodnik, który grzecznie odpowie na pytanie.

Zostań przewodnikiem dziecka. Nakreśl różne kierunki, naucz odczytywać mapy, pokaż, jak szukać drogowskazów. Pozwól doświadczać radości i porażek. I chociaż czasem będziesz postrzegany jako „najgorszy rodzic pod słońcem”, to w efekcie ten młody człowiek nauczy się samodzielnie rozwiązywać problemy, dokonywać wyborów i radzić sobie w życiu, bo zadbasz, żeby dostał „korzenie i skrzydła”. 

A przyjaciół i powierników szukaj wśród dorosłych. No bo czy rzeczywiście chcesz, żeby decyzje na temat twojego życia podejmował 6, 10 czy 15-latek, dla którego czasem wybór skarpetek do szkoły potrafi być prawdziwym problemem? I nie piszę tego ironicznie. Po prostu dziecko ma ma pełne prawo do swoich przeżyć i emocji. Ma prawo mieć najlepszego przyjaciela, który jest jego równolatkiem i też ma podobne dylematy. Ma prawo być po prostu twoim dzieckiem. Nie zabieraj mu tego.

Ocena: z 5. Ocen:

Ten tekst nie ma jeszcze oceny. Dodaj swoją!

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: