Cześć listopadowe mamy
Rzadko piszę na forach ale tym razem uznałam, że może warto, może ktoś przeżywa coś podobnego i możemy się nawzajem wesprzeć. Jestem w 16 tygodniu i ciąża bardzo mnie wymęczyła i fizycznie i chyba przez to psychicznie. Od dwóch miesięcy mam okropne dolegliwości przez które nie wychodzę z domu. Mam całodniowe mdłości, wszystko śmierdzi i nic nie smakuje jak powinno. Przez to brak energii i siły, aby cokolwiek zrobić w ciągu dnia. Jestem blada jak ściana, a proste czynności sprawiają u mnie okropne zmęczenie. Nawet męża nie mogę przytulić bo czuję w oddechu wszystko, pasta do zębów jest nie do zniesienia. Mąż o mnie dba i wspiera ale i tak czuję, że to niewiele daje. Jestem przytłoczona psychicznie przez to co się dzieje z moim ciałem. Tak długotrwałe cierpienie (inaczej tego nazwać nie mogę) spowodowało że nawet kiedy czuje się lepiej to nie mam ochoty wyjść z domu ani nawet wstać. Czuję się jakby ulotniła się ze mnie energia życiowa. Nie potrafię się w pełni cieszyć tym czym zostałam obdarowana- dzieckiem. Jest dla mnie najważniejsze aby było zdrowe i dziękuję losowi za to że się udało zajść w ciążę bo bardzo tego chciałam ale przez problemy zdrowe jestem "zaćmiona" sobą. Nie tak miało być, miałam dobrze przejść ciążę, chodzić na pilates dla ciężarnych, robić soki i zdrowe sałatki, chodzić po sklepach i ekscytować się bobaskowymi ciuszkami. Życie mi pokazało że niestety ale nie musi być tak kolorowo. Zrozumiałam, w porządku, może to nauczka za to że myślałam że ciąża to stan błogi i radosny, zwolnienie z pracy, czas dla siebie i tego małego człowieczka. Już wiem że tak nie musi być i że część kobiet przechodzi ciążę tragicznie. Już wiem że nie należy się spodziewać szybkiego, w miarę bezbolesnego porodu i że połóg przejdzie gładko a dziecko będzie spokojnie tylko spało i jadło. Czuję sie mądrzejsza życiowo, ale na tą chwilę to nic nie zmienia... Nadal czuje się tak jak czułam. Jestem przytłoczona, zmęczona, a dni mijają mi w mgnieniu oka. Każdego dnia wstaje z nadzieją że może dzisiaj w końcu poczuje się dobrze ale niestety tak nie jest. To mnie psychicznie wykańcza. Czy ktoś przeżywa lub przeżył coś podobnego? Jak sobie z tym poradzić?
Rzadko piszę na forach ale tym razem uznałam, że może warto, może ktoś przeżywa coś podobnego i możemy się nawzajem wesprzeć. Jestem w 16 tygodniu i ciąża bardzo mnie wymęczyła i fizycznie i chyba przez to psychicznie. Od dwóch miesięcy mam okropne dolegliwości przez które nie wychodzę z domu. Mam całodniowe mdłości, wszystko śmierdzi i nic nie smakuje jak powinno. Przez to brak energii i siły, aby cokolwiek zrobić w ciągu dnia. Jestem blada jak ściana, a proste czynności sprawiają u mnie okropne zmęczenie. Nawet męża nie mogę przytulić bo czuję w oddechu wszystko, pasta do zębów jest nie do zniesienia. Mąż o mnie dba i wspiera ale i tak czuję, że to niewiele daje. Jestem przytłoczona psychicznie przez to co się dzieje z moim ciałem. Tak długotrwałe cierpienie (inaczej tego nazwać nie mogę) spowodowało że nawet kiedy czuje się lepiej to nie mam ochoty wyjść z domu ani nawet wstać. Czuję się jakby ulotniła się ze mnie energia życiowa. Nie potrafię się w pełni cieszyć tym czym zostałam obdarowana- dzieckiem. Jest dla mnie najważniejsze aby było zdrowe i dziękuję losowi za to że się udało zajść w ciążę bo bardzo tego chciałam ale przez problemy zdrowe jestem "zaćmiona" sobą. Nie tak miało być, miałam dobrze przejść ciążę, chodzić na pilates dla ciężarnych, robić soki i zdrowe sałatki, chodzić po sklepach i ekscytować się bobaskowymi ciuszkami. Życie mi pokazało że niestety ale nie musi być tak kolorowo. Zrozumiałam, w porządku, może to nauczka za to że myślałam że ciąża to stan błogi i radosny, zwolnienie z pracy, czas dla siebie i tego małego człowieczka. Już wiem że tak nie musi być i że część kobiet przechodzi ciążę tragicznie. Już wiem że nie należy się spodziewać szybkiego, w miarę bezbolesnego porodu i że połóg przejdzie gładko a dziecko będzie spokojnie tylko spało i jadło. Czuję sie mądrzejsza życiowo, ale na tą chwilę to nic nie zmienia... Nadal czuje się tak jak czułam. Jestem przytłoczona, zmęczona, a dni mijają mi w mgnieniu oka. Każdego dnia wstaje z nadzieją że może dzisiaj w końcu poczuje się dobrze ale niestety tak nie jest. To mnie psychicznie wykańcza. Czy ktoś przeżywa lub przeżył coś podobnego? Jak sobie z tym poradzić?